Znaczenie internetu
Antropologia - nauka badająca człowieka, jego rozwój i istotę - interesuje się praktycznie każdym aspektem ludzkiej działalności. Badane są zarówno prymitywne, cechujące się własną, zamkniętą kulturą plemiona, jak i współczesne społeczeństwa. Zakres badań obejmowanych przez tę naukę jest równie szeroki, jak szerokie są różnice między ludźmi.

W ostatnim dziesięcioleciu olbrzymi wpływ na ludzkość wywarł mający już pół wieku wynalazek internetu. Jego popularyzacja zmieniła dzisiejszy świat - odległość między poszczególnymi osobami przestała mieć znaczenie, podobnie jak pochodzenie czy wygląd.

Internet stał się medium, które całkowiecie zmieniło kulturę i podejście do życia milionów ludzi. Jego powstanie wywołało rewolucję równie ważną i znamienną w skutkach, jak niegdyś wynalazek druku. Uznawany za proroka internetu, Marshall McLuhan w swojej "Galaktyce Gutenberga" uznał, że to właśnie druk stał u podstaw późniejszych rewolucji. Dzięki drukowi zaczął się Renesans, on też umożliwił wybuch rewolucji przemysłowej i naukowej oraz położył podwaliny pod współczesne media. Komputery połączone siecią łączą osobne media w jedno. Druk traci na znaczeniu, liczy się teleliteracy (czytanie szybkich, ruchomych obrazków). Człowiek Gutenberga zmienia się w Człowieka Internetu.

Po raz pierwszy w historii ludzkości, władza i elity straciły kontrolę nad przepływem informacji. Życie w cyberprzestrzeni straciło ograniczenia, ale jednocześnie zdemokratyzowało się. Zniknęła władza jednostek, a jedynym sędzią są czytelnicy, którzy ignorują informacje niepotrzebne. Jednak i oni nie mogą skazać danej osoby na sieciowy niebyt, nie mogą jej wykluczyć z sieciowej społeczności. Jest to po prostu fizycznie niemożliwe.

W odpowiedzi na gwałtowną i gruntowną przemianę społeczeństwa, którą obserwujemy w ostatnich latach, pojawił się nowy dział antropologii - cyberantropologia, albo antropologia cyberkultury. Zajmuje się ona badaniem społeczeństwa w epoce wszechobecnego internetu i wpływem sieci na jego rozwój i zachodzące w nim interakcje.

Ze względu na fakt, że to cyberspołeczności są tymi grupami społecznymi, z którymi coraz częściej będziemy się spotykać, postanowiłem właśnie je zbadać i opisać.

Społeczeństwo w epoce informacji
Społeczeństwo jakie znamy i obserwujemy na codzień, straciło dużą część swoich wpływów na jednostkę. Nowe społeczności nie są już definiowane za pomocą granic geograficznych, językowych czy etnicznych. Cechą łączącą członków społeczności stają się wspólne zainteresowania i interesy, które są główną osią ich kontaktów.

Cyberspołeczności są otwarte, może do nich dołączyć praktycznie każdy, nikt nie jest dyskryminowany za rasę, płeć czy pochodzenie. Świat staje się McLuhanowską globalną wioską, w której to, co jeszcze niedawno było uważane za ważne i mające podstawowe znaczenie, przestaje się liczyć.

Dzięki sieci, społeczeństwa uległy olbrzymiej przebudowie. Członkowie społeczności jednocześnie oddalają się od siebie i do siebie zbliżają. Coraz mniej łączy ze sobą sąsiadów, znajomych ze szkół i pracy, którzy nad kontakty osobiste przedkładają łączność przez internet. Choć takie życie może wyglądać na namiastkę "zwykłego", to jednak dla jego uczestników wcale takim nie jest.

Internet staje się miejscem nawiązywania przyjaźni, które często trwają długie lata i potrafią przetrwać przyjaźnie "rzeczywiste". Nierzadko spotkać można małżeństwa ludzi, którzy poznali się właśnie za pośrednictwem tego nowego medium.

Poza miejscem pracy i nawiązywania znajomości, sieć stała się wielkim organem doradczym, swoistym "międzynarodowym mózgiem". Była to zresztą jedna z jej pierwszych funkcji. Dzięki systemowi usenetu (serwery umożliwiające prowadzenie dyskusji w czasie nierzeczywistym), później poszerzonemu o rozmaite fora dyskusyjne, swoje miejsce w sieci może znaleźć praktycznie każdy. Własne grupy dyskusyjne mają młode matki, mieszkańcy Krakowa, miłośnicy Monty Pythona i radioamatorzy.

Społeczeństwa w miniaturze
Niektóre grupy dyskusyjne stanowią społeczeństwa w miniaturze - wszyscy dyskutanci znają się od lat, rozmawiają ze sobą i znają problemy dyskutantów nierzadko lepiej, niż ich własna rodzina.

Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszym jest fakt, że kiedy nie widzi się danej osoby, łatwiej jest jej opowiedzieć o swoich problemach, łatwiej się zwierzyć i poskarżyć. Sprzyja to zacieśnieniu stosunków nawet między ludźmi, którzy nigdy w życiu się nie spotkali.
Drugi powód znajomości dyskutantów jest bardziej prozaiczny - grupy dyskusyjne służą nie tylko do przysłowiowych rozmów o pogodzie, lecz także są forum, na którym można poprosić o pomoc i zwykle się ją otrzyma. Dlatego wiele osób opisuje swoje problemy i wątpliwości, by uczyć się na błędach innych, a nie wyważać po raz kolejny już otwartych drzwi.

Ciekawą cechą, którą można na codzień zaobserwować przyglądając się działaniom społeczności internetowych, jest wzrost śmiałości i agresji poszczególnych uczestników dyskusji. Już dawno temu psychologowie zauważyli, że łatwiej okazuje się emocje osobom nieznanym, zwłaszcza gdy sami pozostajemy anonimowym. Sieć daje jej użytkownikom wyjątkowo duży stopień anonimowości, który w połączeniu z różnicami kulturowymi pomiędzy poszczególnymi członkami cyberspołeczności może prowadzić do nieporozumień, sprzeczek i aktów agresji. Agresja zwykle sprowadza się do utarczek słownych, w niektórych jednak wypadkach jest przenoszona również na relacje w "normalnym" życiu - znane są wypadki fizycznego ataku na przeciwnika w dyskusji.

Jest to dość interesujące, bo z drugiej strony w społecznościach internetowych można zauważyć wysoki stopień altruizmu - uczestnicy dyskusji i twórcy serwisów internetowych są chętni do niesienia pomocy. I nie chodzi tu tylko o pomoc "niematerialną" - informację, rady czy wysłuchanie skarg na trudne życie...

Kolejną sprawą, która wydaje się dość niezwykła dla ludzi nawykłych do chronienia swojej prywatności, jest fakt zgody na jej utratę. Początkowo zdradzano niewiele - czasem podstawowe dane osobowe, niekiedy miasto i kraj pochodzenia. Później zaczęto tworzyć wizytówki rodzinne - strony www, na których można było obejrzeć zdjęcie autora, poczytać o jego rodzinie, pasjach i namiętnościach. W ostatnich czasach coraz większą popularność zdobywają internetowe pamiętniki - blogi - które są swoistą spowiedzią autorów. Niektóre z nich są zapisem każdej chwili życia autora, znajdują się w nich zwierzenia, które trudno opowiedzieć najbliższym, a które może przeczytać każdy.

Zagrożenia
W czasach antycznych, w epoce rozkwitu filozofii i retoryki, zastanawiano się nad znaczeniem pisma. Już u Platona możemy znaleźć rozważania, czy wynalazek, który ułatwił zachowywanie dla potomności wiedzy swojej i poprzedników, jest dla ludzkości błogosławieństwem czy przekleństwem? Z jednej strony - ułatwia przechowywanie wiedzy, utrudnia utracenie jej wraz ze śmiercią poszczególnych osób, z drugiej zaś strony, powoduje regres sztuki zapamiętywania, powoduje że ludzie posiadają wiedzę oderwaną od rzeczywistości i przyjmują ją na wiarę.

Jak słuszne były to rozważania, można się zorientować śledząc późniejszą historię rozwoju cywilizacji. Do momentu przedstawienia cywilizacji europejskiej prasy drukarskiej, zapisywano tylko rzeczy ważne i istotne. Nic w tym dziwnego, w końcu przepisanie jednej księgi mogło zabrać mnichowi całe lata. Dlatego unikano zapisywania rzeczy błahych i zbędnych.

Wraz z upowszechnieniem się druku, rozpoczęto masową produkcję nie tylko pism sprzyjających rozwojowi nauki i wiedzy, lecz i pism czysto rozrywkowych. Wtedy nie było to jeszcze problemem, stało się nim w naszej epoce, kiedy w natłoku książek trudno odszukać tę, której przeczytanie przyniesie nam coś wartościowego.

Podobny problem, tylko w większej skali, pojawia się wraz z rozwojem intenetu i jego powszechną dostępnością. Jeszcze niedawno główną przeszkodą utrudniającą edukację i rozwój była niedostępność - lub utrudnienie dostępu do informacji. Teraz to się zmieniło. Współczesny człowiek nie musi sobie radzić z niedomiarem, lecz natłokiem informacji. Najpierw musi wyszukać pewien ograniczony zasób jej źródeł, później - czytając - musi odsiać przysłowiowe ziarno od plew. Niestety, nie zawsze mu się to udaje, i nierzadko bierze za prawdę coś, co jest wynikiem błędu autora lub jego chęci wprowadzenia czytelnika w błąd.

Internet jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Druk upowszechniał się przez dziesiątki, a nawet setki lat, tymczasem wynalazek hiperlinków - podstawy działania stron www - liczy sobie niewiele ponad dekadę. Ludzkość dostała do ręki narzędzie, jednak nie została jeszcze nauczona z niego korzystać. Dlatego sieć, często traktowana jako źródło pewnej wiedzy, jest źródłem zdradliwym. Niestety, ludzie dopiero się uczą podchodzenia do niej z rezerwą. Jest to szczególnie problematyczne w czasach, gdy informacja jest podstawą działania, a dostęp do niej decyduje o powodzeniu podejmowanych działań.

Inną negatywną cechą internetu jest anonimowość jego użytkowników. Choć jest ona błogosławieństwem dla narodów zniewolonych i cenzurowanych, to jednak na codzień stanowi ona źródło konfliktów i nieporozumień. Pod pseudonimem łatwiej jest głosić skrajne poglądy, atakować dyskutantów czy obrażać mniejszości. W ten sposób z sieciowej anonimowości korzystają głównie osoby, które w codziennym, realnym życiu, niczym się nie wyróżniają z tłumu.

Dwoistość umysłu
Dzięki sieci można być kilkoma różnymi osobami w tym samym czasie. Jako członek lokalnej społeczności, sąsiad, uczeń czy student, mogę być człowiekiem nieśmiałym, cichym i pokornym. Jednak wystarczy kilka chwil, by przeobrazić się w sieciowego herosa i zdobywcę serc. Anonimowość pozwala na wybranie sobie własnego wyobrażenia samego siebie i wprowadzenia go w życie. W sieci jest się postrzeganym tylko przez pryzmat własnych słów. Co więcej, w każdym miejscu cyberprzestrzeni możemy mieć inną osobowość - w jednej z grup możemy prezentować się jako twardy macho, w drugiej - jako potrzebująca pomocy dziewczyna. Dopiero spotkanie na żywo może nam uświadomić, z kim tak na prawdę rozmawiamy przez całe swoje sieciowe życie.

Taka przemiana nie zawsze odbywa się bez szkody dla realnego życia. Życie w cyberprzestrzeni zabiera ogromną ilość czasu - dla niektórych jest ono życiem podstawowym. Uważają oni każdą chwilę z dala od łącza za wyrwaną ze swojego życia i spędzoną bezużytecznie. Tworzą oni swój własny, zamknięty świat - ograniczony do najbliższej przestrzeni życiowej, składającej się z kuchni, łóżka i komputera. Zatracili oni umiejętność kontaktowania się z innymi ludźmi bez pośrednictwa komputera. Łatwiej jest dla nich napisać maila do osoby siedzącej przy sąsiednim komputerze, niż po prostu się do niej odezwać. To zjawisko, które niegdyś traktowano jako coś nietypowego i egzotycznego, staje się coraz bardziej powszechne.

Osoby dotknięte taką przypadłością zwykle pracują w zawodach związanych z informatyką - są administratorami sieci, informatykami, grafikami lub projektantami stron www. Czasem po prostu są na utrzymaniu najbliższej rodziny, i wtedy mogą oddawać się swojemu wirtualnemu życiu bez konieczności martwienia się o bardziej przyziemne sprawy.

Na szczęście nie wszyscy aktywni członkowie społeczności cyberprzestrzennej ograniczają się tylko do niej. Znacznie więcej jest osób potrafiących rozdzielić życie wirtualne od realnego. Rozdzielić, a raczej pogodzić jedno z drugim. Nierzadko łączą je ze sobą, a wirtualna rzeczywistość staje się przedłużeniem tej pozasieciowej.

Robin Hamman z University of Liverpool przeprowadził badania na temat "The Online/Offline Dichotomy". Zajmował się zachowaniami użytkowników internetu i wpływem sieci na ich realne życie oraz badaniem, jak realne życie wpływa na wybór cyberprzestrzeni jako miejsca spędzania czasu. Z jego opracowania wynika, że aby stać się pełnoprawnym, aktywnym członkiem społeczności sieciowej, nie trzeba być izolowanym samotnikiem. Co więcej, aktywne życie sieciowe nie powoduje osamotnienia. Owszem, część przyjaźni i znajomości odchodzi w przeszłość, ale zawsze się tak dzieje w chwilach zmiany otoczenia. Wejście w cyberprzestrzeń, w nową społeczność, jest taką właśnie zmianą.

Grupy
Jak w każdej społeczności, i wśród internautów pojawiają się podgrupy, do których należą tylko wybrańcy. Są to niepubliczne, często ukryte przed obcym okiem grupy dyskusyjne, nieznane powszechnie miejsca do rozmów w czasie rzeczywistym itp. Można tam zaobserwować ciekawe zjawiska, nie zawsze spotykane w rzeczywistym świecie.

Uważny czytelnik grup dyskusyjnych na pewno zauważył sytuację, gdy na słowną zaczepkę wyrażoną w stosunku do jednej osoby, otrzymuje się kilkanaście, czasem kilkadziesiąt odpowiedzi w obronie zaatakowanej osoby. Zwykle jest to spowodowane "klanowością" - w obronie członka jakiejś nieoficjalnej grupy zawsze stają inni jej członkowie.

Są oni zwykle bardziej zżyci ze sobą, niż uczestnicy otwartych dyskusji, wiedzą o sobie dużo więcej i nierzadko stale spotykają się ze sobą również poza cyberprzestrzenią.

Podziały społeczne
W sieci są nie tylko zamknięte grupy dyskusyjne, lecz i mamy do czynienia ze znanymi ze świata realnego podziałami społecznymi. Zwykły użytkownik internetu często nawet nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia.

Podstawowym kryterium podziału jest stopień zaawansowania technicznego internautów. Dzielą się oni na administratorów, "starych wyjadaczy", którzy tak naprawdę mają kontrolę nad całą siecią. Działają w sieci od wielu lat, często ją tworzyli, i mają nad nią pełną władzę.

Druga, pośrednia kategoria, to ludzie nie mający władzy nad siecią, lecz cieszący się powszechnym poważaniem, znający się na sieci i czujący się w niej jak u siebie w domu. Mają oni istotny wkład w rozwój internetu, tworzą nowe strony, są pomysłodawcami nowych technik porozumiewania się w nim.

Najniższą klasą użytkowników sieci są ludzie, dla których internet sprowadza się do przeglądania stron sieciowych. Nie znają oni mechanizmów rządzących siecią. Wykorzystują sieć odtwórczo, nie wnoszą nic swojego, lecz spędzają czas na rozmowach na portalowych chatach i bezsensownych dyskusjach na forach dyskusyjnych.

Poza podziałami są zwykli użytkownicy, którzy wykorzystują sieć nie jako przestrzeń wirtualną, lecz jako narzędzie, po które się sięga w razie potrzeby i które się po wykorzystaniu odkłada na bok. Nie stanowią oni członków cyberspołeczności, korzystają tylko z jej wynalazków.

Język
Członkowie każdej społeczności mają swój język, którym się między sobą porozumiewają. Nie inaczej jest w cyberprzestrzeni. Tu swoistym lingua franca stał się angielski, jednak - jak to zwykle w środowiskach wielojęzycznych - nie jest on jedynym językiem, którym można się porozumiewać.

W sieci można znaleźć praktycznie każdy język, jakim można się porozumieć poza nią. Jednak ze względu na pewne ograniczenia tego medium - zwłaszcza konieczność opierania się głównie o tekst - podlega on znacznym modyfikacjom.

Pierwsi internauci, w czasach na długo przed powstaniem stron www i przekazów multimedialnych, mieli problem - w jaki sposób przekazać swój stan ducha zwykłym tekstem. Dlatego wkrótce pojawiły się pierwsze emotikony (symbole przedstawiające wyraz twarzy za pomocą kropek i nawiasów), które dodawały kontekst emocjonalny pisanemu zdaniu. Emotikony zdobyły tak wielką popularność, że coraz częściej przenikają również do życia codzienniego. Można je znaleźć na billboardach, powoli trafiają również do gazet.

Inną cechą języka sieciowego jest jego skrótowość. Coraz częściej stosuje się skróty myślowe, pisze proste zdania i stawia na domyślność czytelnika. Pojawiają się również nowe wyrazy - AFAIK, AFAIR, BTW... - które są całymi zdaniami w kilku literach.

Skrótowość przekazu doprowadza do tego, że często prowadzone przez cały dzień dialogi sprowadzają się do krótkich komunikatów, nic nie znaczących dla osoby nieznającej sieciowego języka, i jednocześnie rzadko przekazujących jakąkolwiek wiedzę. Pośpiech pociągnął za sobą degenerację zasad gramatyki i ortografii - nagminne staje się pisanie bez polskich liter i z błędami ortograficznymi.

Czym jest cyberprzestrzeń
Każda społeczność zajmuje daną przestrzeń, która ją ogranicza. Czasem jest to niewielki obszar miasta, czasem cały kontynent. W przypadku cyberspołeczności, trudno mówić o przestrzeni. Nie ma znaczenia, czy ktoś siedzi właśnie w centrum wielkiego miasta, w gęstym buszu, czy też właśnie znajduje się na stacji kosmicznej daleko od Ziemi. Każdy z nich będzie miał dostęp do tych samych zasobów i uczestniczył w cyberżyciu na równych zasadach.

W przypadku rzeczywistej przestrzeni możemy mówić o elementach natury połączonych z wytworami człowieka. Cyberprzestrzeń jest jedyną przestrzenią będącą w całości sztucznym wytworem ludzkim. Co więcej, wytworem nietypowym - bo trudnym do pokazania i umiejscowienia.

Stąd też pojawia się kolejny problem - czy w cyberprzestrzeni jest się naprawdę, czy jest to element wyobraźni? Realista odpowie, że cyberprzestrzeń w rzeczywistości jest tylko plątaniną przewodów, którymi przesyłane są dane. Metafizyk opowie o przestrzeni, wyzwalającej umysł z okowów ciała. Trudno wobec tego stwierdzić, czy można ją traktować tak samo, jak - dajmy na to - pobliską wioskę.

Cyberprzestrzeń z jednej strony otwiera przed jej mieszkańcem olbrzymie możliwości - daje mu dostęp do zasobów na całym świecie, sprowadza odległość do roli nieistotnego czynnika, daje mu wolność, jakiej nie zaznaje w życiu codziennym. Jednak z drugiej strony patrząc, nakłada ona ogromne ograniczenia. Głównym środkiem przekazu jest słowo, tekst pisany. Potrzeba wielkiej wyobraźni, by żyć samym słowem. Oczywiście, powoli ulega to zmianie i coraz częściej mamy do czynienia z przekazem multimedialnym, jednak ciągle widać tu przewagę przestrzeni rzeczywistej. Prawdopodobnie już niedługo - przy obecnym postępie techniki i ciągle wzrastającej szybkości łącz, od w pełni wirtualnej rzeczywistości dzielą nas już prawdopodobnie tylko pojedyńcze lata.

Przyszłość
Cyberantropologia traktuje człowieka jako nadajnik i odbiornik infomacji. Przyzwyczaja badaczy do obcowania z kategorią "istoty ludzkiej", która kiedyś - poza ludźmi - będzie zawierała w sobie również androidy i myślące komputery.
Wielu badaczy sztucznej inteligencji (AI) uważa, że już niewiele czasu dzieli nas od chwili, kiedy AI przejdzie pomyślnie test Turinga (test, którego pomyślne przejście przez maszynę oznacza, że rozmawiający z nią człowiek nie był w stanie stwierdzić, czy rozmawia z maszyną, czy drugim człowiekiem).
Być może stanie się to już w ciągu nadchodzącego ćwierćwiecza. Jedna z definicji odróżniających człowieka od innych istot żywych głosi, że człowiek jest w stanie wymieniać abstrakcyjne informacje z innym człowiekiem, oraz jest w stanie gromadzić wiedzę przez wiele pokoleń. Kiedy maszyny będą miały takie możliwości, i one mogą stać się obiektem badań etnologów. Bo w końcu czym - poza wyglądem, który w świecie wszechobecnej sieci traci na znaczeniu - będą różniły się od ludzi?

Warszawa, 22.06.2003